środa, 29 maja 2019

Dwie połówki pomarańczy



Pomarańczę przedzielono na połowę. Leżała więc sobie taka przedzielona i czekała co dalej z nią będzie. Zastanawiała się co prawda, dlaczego jej nie obrano i tradycyjnie nie podzielono na cząstki, dlaczego nie wyciśnięto z niej soku i w końcu dlaczego nie naszpikowano jej goździkami, w końcu idą święta i chętnie by się na to zgodziła. Ale czy, ją, pomarańczę ktokolwiek pyta o zdanie? Skąd! Po prostu bierze się ją do ręki, traktuje nożem, ostrymi zębami, wyciskaczami do soków i zjada. Tyle ma z życia, co trochę powisi na drzewku. Pomarańcza jednak nie narzeka, tylko zastanawia się, dlaczego przepołowiono ją jak grejpfruta. Leży jednak spokojnie i czeka, co dalej z nią będzie. Nikt nie nadchodzi, pomarańcza to się nudzi, to znów niecierpliwi, od środka zjada ją ciekawość, wysychają soki. Co z nią teraz będzie? Dlaczego nie pozwolono jej po prostu być taką, jaką była, lub nie zjedzono ze smakiem? Chciała na coś się przydać, lub żyć sobie skulona jak dotąd w swojej skórce. To czekanie jest najgorsze. Czuje się taka obnażona, z sercem na wierzchu, wystawiona całą swoją duszą ku światu i nie może nic z tym zrobić. Gdyby chodziło o kogo innego, ruszyłaby na wojnę. Stanęłaby oko w oko ze światem ludzi i walczyłaby o tę biedną przekrojoną duszyczkę. O nią nie walczy nikt, ponieważ nikt nie był nigdy przepołowiony i nie wie, jak ona cierpi. Jest zdana tylko na siebie, a zarazem nie może nic zrobić. Może tylko czekać.

Już nie jest taka spokojna i cierpliwa, uczucia się zmieniają i pomarańcza ma wrażenie, że za chwilę eksploduje. Jest zła, bezsilna, zmęczona czekaniem, rozczarowana tym, że znikąd nie ma pomocy, sfrustrowana swoją niemocą, rozżalona. Człowiek nie nadchodzi. Pustka, słyszy tylko jak serce kołacze się w coraz bardziej suchym miąższu, a pestki jak stare kości obcierają się boleśnie jedna o drugą. Pomarańcza zapłakała i miała wrażenie, że to ostatnie łzy jakie może z siebie wycisnąć.
- Halo, jesteś jeszcze? Żyjesz? – usłyszała cichy głosik.
– Koś ty? – zapytała konająca pomarańcza.
– Jak to kto? To ja, twoja druga połowa. Tak się nad sobą rozczulasz, jakbyś była dla siebie całym światem, ale jestem jeszcze ja. I wiesz, tak sobie pomyślałam, może spróbowałybyśmy się znów jakoś razem…
– Nie ma szans – powiedziała ta połówka, z której życie już prawie uleciało…
 
Czasami wydaje nam się, że życie już całkowicie z nas uleciało. Buntujemy się, płaczemy, mamy pretensje do losu, do siebie samych, do innych. Czekamy, tkwimy w marazmie, walczymy, buntujemy się, wykłócamy, schniemy, umieramy z żalem do siebie i całego świata. Ale to jest tylko jedna połowa naszego ja. Warto sobie przypomnieć, że jeśli nawet kiedyś nas niesprawiedliwie podzielono, pokrojono, obdarto ze skóry złudzeń i dziecięcych marzeń, to gdzieś w środku, lub bardzo blisko nas, tuż obok, jest ta część nas samych, która jeszcze żyje, w której kołacze się nadzieja i siła, by spróbować, by się nie poddać, by mimo to, jak bardzo pokroiło nas życie i jak poszarpał nas niesprawiedliwy los, wytrwać. Bo skoro choć jedna część nas samych żyje, to warto próbować…

Są szczęśliwcy na ziemi, którzy spotkali swoją drugą połowę w postaci ukochanego, ukochanej… Ale takiego prawdziwego partnera na życie....Takie połówki nie odnajdują się często, w takie bajki nie wierzcie, ale jeśli wam się zdarzy, dziękujcie Niebu, bo to dopiero jest prawdziwe odnalezienie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zazdrostka w renifery